środa, 29 maja 2013

ParaRudniki z Motoromą

   Pierwsze zawody z cyklu Polskiej Ligi MotoParalotniowej odbyły się w Rudnikach koło Częstochowy 26-27 maja 2013. Prognozy niestety nie były obiecujące, ale zaryzykowałem i pojechałem na rejestrację zawodników. Nie pomyliłem się, zawody udało się rozegrać w całości :) Na miejscu okazało się, że można mieć dwa zestawy (silnik + skrzydło) Jedno na klasyczne zawody czyli na nawigację i ekonomie, a drugi zestaw na slalomy. Ja niestety miałem problem z jednym zestawem, mój Moster tydzień przed zawodami umarł śmiercią naturalną. Poleciałem wszystkie konkurencje na Motoromie z cylindrem Parmakit i Speedsterze 28 i 24. 
   Czysta nawigacja: 4.45 - plombowanie rejestratorów lotu. 5.00 - wejście do kwarantanny i wyklejenie mapy na mapnik. Przygotowanie do lotu i o 5.30 na znak sędziego start. Pierwszy cylinder "start" znajduje się 2km od lotniska i mam 6 min żeby tam dotrzeć po wystartowaniu. Wszystkich punktów zwrotnych było 13 w tym dwa łuki w których znajdowały się ukryte bramki. Korytarz ruchu to 200m, bez zadanej wysokości. Konkurencja dość prosta ponieważ, nie było deklaracji czasu. Ciekawe jest to, że jak ktoś dokleił się do dobrego zawodnika mógł zaliczać punkt po punkcie. Ale nie zawsze jest tak kolorowo, czasami piloci mogą się pomylić i później słyszałem o przypadkach gdzie cała grupa pilotów poleciała w nieznanym kierunku :) Ja osobiście bardzo szybko odpadłem z konkurencji bo siadłem na ziemi pomiędzy 4 a 5 punktem zwrotnym. Zgasł mi silnik, później okazało się, że poluzował się wężyk od paliwa. Na szczęście podejście organizatorów było dość lightowe i uznali mój i track :) Podobne zdarzenia też akceptowali, w związku z czym zdobyłem 250pt. i uplasowałem się na 29 miejscy z pośród 41 startujących zawodników w PF1. 
    Czysta ekonomia: Wiatr siadł i wieczorem organizator postanowił rozegrać kolejną konkurencję. Ekonomia nie jest moją koronną konkurencją, ze względu na moje gabaryty :/ Roztankowywanie się odbywało komisyjnie w parach zawodników. Najpierw trzeba było wypalić resztki benzyny tak żeby nic nie było w zbiorniku, wężykach i gaźniku. Później tankowanie po 1,5l benzyny i w powietrze. Ustawiony był trójkąt i wszyscy latali po trójkącie. Lądowanie poza dekiem startowym było objęte 20% karą. Latałem 16 min i zrobiłem 9 okrążeń bez grzebania przy gaźnika. Niestety nie jest to imponujący wynik gdyż najlepszy Alex Mateos zrobił 25 okrążeń. Na pocieszenie było to, że lądowałem w deku i uplasowałem się na 21 miejscu. 
    Slalomy: W niedzielę z rana odbyła się kolejna partia najbardziej emocjonującej części tych zawodów. Niestety to też nie jest konkurencja w której mógłbym się wykazać :/ Tu też organizator podszedł do moich poczynań dość lightowo ponieważ wystartowałem na skrzydle nie oklejonym w numerek startowy. Skrzydło było kolegi którego poznałem na zawodach i nie mogłem mu okleić tego skrzydła. Poleciałem na Speedsterze 24, ciut nie wyregulowanym pod moje potrzeby, ale to nic. Pierwszą "8" poleciałem 44,09s i uplasowałem się na 25miejscu. Drugą "8" pokonałem zdecydowanie lepiej i 41,99 i uplasowałem sie na 24 miejscu. 
    W ogólnej klasyfikacji byłem na 26miejscu, daleko to do najlepszych zawodników, ale wniosek jest jeden: muszę ćwiczyć i lepiej dopasować sprzęt do moich potrzeb. Nad czym już pracuje ;) Poziom zawodów był bardzo wysoki, francuzi pokazali swoje umiejętności, czesi byli też w bardzo dobrej formie, polska kadra też pokazała pazury. Organizator podszedł do zawodów w bardzo lightowy i pozytywny i przystępny sposób. Konkurencje były maksymalnie uproszczone tak, że każdy mógł konkurować i walczyć o punkty. Dużo można było się nauczyć od kadrowiczów i zawodników zagranicznych. 
   Do zobaczyska na następnych zawodach.

piątek, 17 maja 2013

Moster death

Wczorajszy dzień paralotniowy niestety nie należał do udanych. Pomimo udanego początku zakończył się totalną klęską i niestety nie chodzi tutaj o operacje usunięcia piersi przez mega gwiazdę Angelinę Jolie tylko o mojego Mostera , który padł na wilanowskiej łące. Może dla mniej wtajemniczonych opowiem swoją przygodę od początku. Po pracy pojechałem na łąkę wcześniej zaopatrując się w Chanel 95 i olej Motul 800 ten sam co zwykle. Chciałem poćwiczyć trochę do zawodów i wymienić speeda. Jak wystartowałem to okazało się , ze linka jest za krótka i muszę ją wydłużyć o jakieś 5 do 10 cm. W powietrzu nie było laminarnie . Wiało nierównomiernie i było niespokojnie dlatego nie szalałem zbyt mocno i w sumie po niecałych trzydziestu minutach w powietrzu zacząłem schodzić do lądowiska. Mój spokój został zachwiany jakieś 20 metrów nad ziemią w momencie kiedy usłyszałem strzał z mojego napędu, śmigło stanęło , a ja zacząłem lot ślizgowy. Po awaryjnym przymusowym wylądowaniu zaczął się cały proces oględzin: co się stało? jak to się stało? dlaczego tak się stało? i najważniejsze dlaczego właśnie mnie się to przydarzyło? Pierwsza wersja zatarłem silnik i napewno jest dziura w tłoku. Wykręcam świecę, i na moje zdziwienie ona jest czarna. I tu kolega zauważa, że mam przebity karter korbowodem. Zdejmuje głowicę aby na szybko zobaczyć jak wygląda tłok. I tu znowu moje zdziwienie, bo dziury nie ma, jest tylko delikatny nagar. Tłok nie jest zapadnięty. Czyli skład mieszanki i paliwo i olej wykluczam jako przyczynę. Po zdjęciu cylindra okazuje się, że cylinder jest zdrowy i nie ma żadnych zarysowań. Ale niestety tłok jest pęknięty (pierścienie całe) i korbowód ukręcony i urwany. Karter przebity przez ukręcony korbowód. Wszystkie łożyska są sprawne. I wszystko jest jasne - przyczyną awaryjnego lądowania był urwany korbowód. Dzięki pomocy Romana Kaplera (Motoroma) mogłem rozebrać silnik i dowiedzieć się co się wydarzyło. Otóż przyczyną awarii okazało się łożysko igiełkowe (to które jest w mniejszym czopie pod tłokiem) producent zastosował za małe łożysko (19,6mm) i w skrajnym przypadku kiedy przesunie się maksymalnie do jednej z krawędzi to powstaje luz :( Na zdjęciu widać na środku korbowodu przetarcia. A wystarczyło zastosować łożysko 22mm i po kłopocie albo chociaż jakieś podkładki. 30h temu wymieniałem łożyska na wale, ale nie zwróciłem uwagi na łożyska na korbowodzie. Luzu nie było więc zostawiłem stare stare łożyska igiełkowe. Następnym razem jak będziecie przeprowadzać serwis swojego silnika to zwróćcie na ten szczegół uwagę gdyż z opowieści kolegów wiem że to nie pierwszy taki przypadek. Reinkarnację Mostara opisze w następnym poście :)

czwartek, 9 maja 2013

Dzień z AutoCad'em

Witam. Dzisiaj postanowiłem trochę popracować nad logotypami. Na prośbę kolegi zabrałem się do AutoCada'a. Najpierw burza mózgów, później ołówek i kartka. Niezliczona liczba pomysłów... W końcu praca właściwa czyli komp i AutoCad. Proste - bez kolorów, ale "czwórka" bardzo podobna do literki "G" ten logotyp miał pokazać napędy z różnymi śmigłami. Ten logotyp jest najbardziej dopracowany, symetria między literkami "P" - literka "G" dopasowana no "4" Ale niestety żaden z logotypów nie spodobał się kumplowi. W związku z czym postanowiłem w ramach ćwiczeń zrobić własny logotyp do tyczący zupełnie czegoś innego: Literę a ma symbolizować pięcioramienna radziecka gwiazda. Kacap Wszelkie prawa autorskie logotypów zastrzeżone :)