poniedziałek, 3 maja 2010

Opowieść jak Matka Natura kopnęła mnie w cztery litery.

Postanowiłem opisać to wydarzenie z myślą o wszystkich sceptykach, pesymistach i ludziach oczekujących na krwiste wydarzenia na tym blogu.
Historia wydarzyła się 30 kwietnia A.D. Zapowiadały się dobre warunki na latanie w Płocku na skarpie. Przyjechałem z samego rana żeby nie przegapić warunu. Po rekonesansie na startowisku okazało się że jest zdecydowanie za słabo a na dodatek słońce świeci i napędza termikę. Postanowiliśmy pojechać na lotnisko, żeby poćwiczyć. Żołnierz ćwiczył bieganie po lotnisku z dwudziesto-paro kilowym napędem, a wcześniej poćwiczyliśmy stawianie alpejki. Wychodziło nam całkiem sprawnie nawet przy termicznych podmuchach panowaliśmy nad sprzętem.
Po południu przybyliśmy ponownie na startowisko, wiało 6-7 m/s, słońce chowało się i pojawiało się za dużymi chmurami, ale wiało dość laminarnie z zachodnią odchyłką. Miałem kłopot z wystartowaniem na Mancie klasykiem. Rotor na startowisku skutecznie uniemożliwiał i utrudniał na start. Po kilku nieudanych próbach w końcu udało się wystartować. Na początku podniosło mnie na 3m nad startowisko po czym zdusiło i musiałem jeszcze raz odbić się od ziemi, żeby przejść przez bramkę.
Zanim przejdę do opisywanie właściwych wydarzeń, muszę wspomnieć o tym, że tego dnia po raz pierwszy testowałem nową uprząż. Uprząż Pro Design – szkolna i bez zapasu.
Wracając do właściwych wydarzeń. Oderwałem się od ziemi i poleciałem w prawo, zgodnie z odchyłką. Odszedłem od stoku bo nie byłem pewien nowej uprzęży i warunków tego dnia. Nie wiem czy zrobiłem to świadomie czy dlatego że długo nie mogłem wystartować i byłem już zestresowany. W każdym bądź razie to była słuszna decyzja. Lecąc wzdłuż stoku natrafiłem w dwóch miejscach na termiczne bąble.
Po tym jak stwierdziłem, że wyżej już się nie wygrzebie i powinienem odejść do stoku przelecieć przez drogę i lądować na plaży. Taki był plan. Od planu do realizacji jest długa droga. Zacząłem realizować plan i skręciłem w lewo odchodząc od stoku, bo byłem coraz niżej i bliżej latarni. W momencie kiedy pod sobą mijałem latarnie i byłem na wysokość powiedzmy dwóch latarni. Poczułem jak mnie podbił bąbel w trakcie wykonywania zakrętu, odczułem jak mnie podrzuciło do góry i momentalnie zdusiło i w tym momencie miałem prawostronną klapę na 40 % skrzydła, może więcej. Skrzydło strzeliło przede mnie i spiralą poleciałem w dół. Nie pamiętam w którą stronę kręciłem czy w prawo, czy w lewo. Próbowałem zahamować lewą sterówką, ale nie wiele to pomogło. Spojrzałem w dół i poczułem, że wiruje jak w pralce. Pode mną nieruchoma łąka, a ja do niej nieuchronnie zbliżam się. W takim momencie o niczym się nie myśli tylko żeby przeżyć. I wcale nie widziałem ciemnego tunelu z białym światełkiem.
Zderzenie z Ziemią było bardzo bolesne. Po upadku przez chwilę nie mogłem oddychać, po czym przez chwilę jęczałem z bólu. A później mnóstwo gapiów i każdy chciał wzywać karetkę. Co prawda samego zderzenia nie pamiętam, nie pamiętam w jaki sposób spadłem czy było to zderzenie plecami, czy bokiem. Ale sądząc po moich obrażeniach to było trochę bokiem, bo mam dużego siniaka na lewym łokciu, lewa noga boli mnie w kolanie i lewy pośladek boli mnie bardziej niż prawy. Stłuczony kręgosłup w części ogonowej. Tego dnia odczuwałem ból pleców ale na szczęście szybko przeszło. Nie mam żadnego złamania :)
Cała sprawa ma kilka aspektów i przemyśleń na które nie znam odpowiedzi.
Po pierwsze, primo – Nowa uprząż, której nie znam jak pracuje.
Po drugie, primo – 20cm protektor, na pewno uratował mój kręgosłup, strach pomyśleć gdyby był mniejszy protektor.
Po trzecie, primo – brak zapasu (ale wiadomo że nie otworzyłby się nawet gdyby był wyrzucony na wysokości góry skarpy)
Po czwarte, primo – czy ja zrobiłem wszystko jak należy, żeby wyjść z tego niestabilnego stanu lotu. Czy było po prostu za nisko, żeby móc wyjść bez szwanku.
Żeby bardziej zobrazować to całe wydarzenie przypomniał mi się film. Przebieg wydarzeń wygląda podobnie jak na tym filmie, z tym że ja nie robiłem wingoverów http://www.youtube.com/watch?v=aDpAXYR2ol0&feature=related
Tu chciałem złożyć podziękowania Żołnierzowi, który jechał na zakazach przez starówkę żeby mi pomóc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz