wtorek, 20 sierpnia 2013

ORZYSZ - zawody z serii PLMP



Kolejna edycja PLMP tym razem na Mazurach koło miasteczka Orzysz. Po Mistrzostwach Polski pozostał duży niedosyt i niesmak z latania, więc postanowiliśmy z Martą pojechać na północ w Krainę tysiąca jezior gdzie ludzie są niezwykle gościnni, a widoki powalają na kolana. A na dodatek pogoda zapowiadała się całkiem sympatyczna.
               Pierwszego dnia na wieczornym brifingu (czwartek - 15.08.2013) dostaliśmy mapy z zaznaczonymi punktami w terenie, nie wiedząc zupełnie co będziemy z nimi robić. Szybko wkleiłem je na  mapnik i poleciałem na wieczorny rekonesans. Zrobiłem kilka punktów i w zasadzie obleciałem dookoła jeziora Orzyskie. Największe wrażenie zrobił na mnie przeskok przez jezioro. Przeleciałem możliwie najbezpieczniej, czyli z zachowaniem odpowiedniej wysokości i przeskok zaplanowałem przez Wyspę Róż.  Wylądowałem tuż po zachodzie słońca i byłem już spokojniejszy i zacząłem ogarniać topografie tego miejsca. 
               Dzień drugi:
- Pobudka 5.00
- Brifing 5.30 – Plombowanie urządzeń i dostajemy karteczki, na których wypisujemy deklarację punktów, które zdołamy oblecieć w 1,5h. Ponieważ końcówka byłaby przeskokiem przez jezioro na oparach postanowiłem zadeklarować bezpieczną ilość punktów, czyli 14. Na dodatek nie wiedziałem jak może się wzmóc wiatr na powrocie.
- start koło 6,00 – startuje jako jeden z pierwszych i zasuwam do pierwszego punktu, który był oddalony około 7km od startowiska. Początek trasy idzie zgodnie z planem. W dwóch miejscach złapał mnie drobny deszczyk, ale nadal kontynuowałem plan. W punkcie 13 pomyliłem się i go minąłem. Zorientowałem się  w momencie kiedy punkt był już za mną :( no cóż zdarza się. Resztę punktów zaliczyłem bez większych kłopotów. Uplasowałem się na 5 pozycji w tej konkurencji. Po przylocie na startowisko i zamknięciu czasu (1h8min) wyłączyłem silnik i próbowałem wylądować w punkcie, niestety nie udało mi się :( Strata punktów boli.
- Czas wolny do wieczornego brifingu. W naszym przypadku wybraliśmy się na kajakową wyprawę po jeziorze Orzyskim. Nazwa wyspa Róż wywodzi się po tym jak Niemcy podczas drugiej wojny światowej urządzili na wyspie dom uciech cielesnych. A dziewczyny brali z okolicznych wiosek.  Nie udało nam się tam dostać, ale odwiedziliśmy wyspę „TU MI DAJ” :)
- Brifing 16.00 – Roztankowujemy się i tankujemy się komisyjnie 1,5l (3l dla trajek) W tej konkurencji niestety nie jestem królem. I pozostałem w powietrzu tyle ile miałem paliwa :) Na pocieszenie, lądowałem w deku i dostałem minimalną ilość punktów.
- Po szybkiej ekonomii czas na pylony ;) Rozstaw pylonów na „ósemce” - 110m. Nie było tak źle, znowu byłem 5 w tej konkurencji :)

               Dzień trzeci:
- Pobudka 5.00
- Brifing 5.30 – Plombowanie urządzeń i dostajemy trzy mapy. Duży wąż – 15km, mały wąż – 10km, szybko wolno.
- start koło 6,00 – Zasuwamy do pierwszego Dużego węża. Wbrew pozorom okazał się dla mnie mało intuicyjny i mapa nie pokrywała się terenem - lasów było więcej niż na mapie, zabudowań niektórych nie było – które były na mapie. Pomyliłem się i wyleciałem z drugiej strony lasu :( Po jakimś czasie pokapowałem się i zacząłem wracać na trasę. Niestety kosztowało mnie to dużo punktów.
Drugi wąż był dość łatwy i poleciałem go bez większych problemów.
Szyko-wolno i tu było moje zaskoczenie. Okazało się, że mój mega duży Speedster jest najlepszy w tej konkurencji, pokonałem jednego Snaka i kilka Hadronów J i byłem bezkonkurencyjny.
Celność lądowania – tu znowu strata punktów :(
- Brifing wieczorny 16.30 – Dostajemy 3l (4,5l – trajki) I znowu ekonomia :/ byłem dwa razy lepszy niż poprzedniego dnia :) ale znowu nie zostałem królem ekonomii. 

               Dzień czwarty (niedziela)
- Freefly i czekanie na wyniki.
- Ostatecznie byłem na 8 pozycji w klasyfikacji ogólnej.
 Wnioski: muszę lepiej przygotować się na moją koronną konkurencję ekonomię i potrenować lądowania na celność. Było kilka niedociągnięć, ale ogólnie impreza wypadła całkiem nieźle. Ta impreza spodobała mi się najbardziej w całej Lidze.

Do zobaczyska na następnych zawodach.
Resztę zdjęć, które zrobiła Marta można zobaczyć:

2 komentarze:

  1. Kraina Tysiaca Jezior - moja rodzinna kraina <3 :) W przyszłym sezonie spragniona obłoków złapię pierwszy wiatr na pierwszym etapie szkolenia a potem nastepne i mam nadzieje ze bede latac nie tylko z rodzinnych stronach ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Super zawody, super atmosfera, kiedy są kolejne? :)

    OdpowiedzUsuń